To najniebezpieczniejszy ze znanych mi deserów- jest nieprzyzwoicie pyszny i kompletnie uzależniający. Polecam serwować kiedy się ma gości, żeby nie starczyło na zbyt wiele dokładek.
Składniki:
Ciasto:
200 g daktyli bez pestek
250 ml wrzątku
1 łyżeczka sody oczyszczonej
50 g stopionego masła
120 g cukru demerara
2 jajka
wanilia (może być cukier waniliowy)
1 łyżka ciemnego syropu cukrowego*
1 łyżka ciemnej melasy z trzciny cukrowej*
175 g mąki
1.5 łyżeczki proszku do pieczenia
*(zamiast syropów można dodać 50 g ciemnego cukru muscovado i szczyptę soli)
Sos toffi:
100 g masła stopionego
100 g cukru demerara
200 ml słodkiej śmietanki 30 %
opcjonalnie 1 łyżka ciemnej melasy*
*Napisałam, czym można zastąpić melasę, bo chociaż ją zupełnie uwielbiam, jestem w tym raczej odosobniona. Molasa ma bardzo silny, wręcz ziołowy aromat, jest lekko słona i mocno zmienia smak końcowy deseru. Proponuję więc dodawać ją tylko po wcześniejszym upewnieniu się, że się ją naprawdę lubi.
Przygotowanie:
Daktyle zalewamy wrzątkiem, dodajemy sodę i odstawiamy na 10 minut, po czym je miksujemy.
Ciasto zaczynamy od utarcia masła z cukrem i jajkami na blado i do masy dodajemy syropy. Osobno mieszamy mąkę z proszkiem i dodajemy do masy maślano-jajeczno-cukrowej. Dodajemy daktyle i mieszamy dokładnie. Całość przekładamy do dokładnie wysmarowanej masłem foremki (tradycyjnie powinna by prostokątna albo kwadratowa, bok około 20 cm) i pieczemy na 180 stopniach przez jakieś 40 minut.
Sos przygotowujemy w rondelku topiąc masło z cukrem, mieszając aż się cukier całkiem rozpuści, wtedy możemy dodać melasę i syrop i na końcu śmietankę. Podajemy na gorąco: i ciasto i sos, ale efekt jest jeszcze większy, jeśli się zaraz przed podaniem dołoży do tego kulkę lodów waniliowych. Mmmm...
Oczywiście przy tym przepisie nie podaję wartości kalorycznej.